30 kwietnia 2016

Karteczka na komunię.

Witajcie kochani. Jestem okrutnie zmęczona po długim 
i wyczerpującym dniu, dlatego dziś będzie bardzo króciutko i na temat. Zaczął się okres komunijny i właśnie jutro, w dzień 1 go maja wybieram się na taka uroczystość. W zabawie u naszej ANULKI, gdzie robimy kartki przez cały rok, mieliśmy do wyboru, albo kartkę wielkanocną, albo komunijną. Kiedy zgłaszałam kartki do zabawy, wybrałam kartkę wielkanocną, choć i tą komunijną miałam już zrobioną. Jednakże nie chciałam jej wczesniej pokazywać z wiadomych wzgędów. Dzisiaj tuż przed zamknięciem zabawy kwietniowej, chce Wam pokazać moja pierwszą komunijną karteczkę. Tym samym wypełniam punk 3B Anusiowej zabawy. Nie wstawiam banerka ani nie wysyłam kartki żabce. To już uczyniłam wcześniej. Kartkę wystawiam jeszcze dzisiaj by być w zgodzie z wytycznymi Anulki. Miała być Hostia no i jest.


Do karteczki dorobiłam odpowiednie pudełeczko. Dopiero teraz                                             praca jest skończona.



To wszystko na dziś kochani. Jakoś mi nie idzie to pisanie dzisiaj więc wybaczcie, bo chyba jakiś chaos wkradł się do tej treści. Wszystkim Wam życzę udanej majówki i pięknej, słonecznej pogody w te dni. 

27 kwietnia 2016

Kłopotliwy buraczek

Witajcie kochani. Znowu powoli miesiąc zbliża się do końca 
i zastanawiam się, czy aby nie za szybko ten czas biegnie. Dopiero Danusia wymyśliła nam kolorek na kwietniową zabawę w kolorki, 
a tu już czas najwyższy wywiązać się z zadania. Wydawało mi się, że mam sporo czasu, a okazało się, że wcale nie mam go zbyt dużo. Ogród pochłania większość w miarę pogodnych dni. Wiosną w ogrodzie zawsze jest coś do zrobienia, czy przesadzenia. Często też zachodzą w nim jakieś rewolucje, bo coś tam w głowie zaświta 
i trzeba pozmieniać. Kto ma ogród ten wie, że tam zmiany zachodzą każdego roku. Pomyślałam, że w sumie to dobrze, iż pogoda nas nie rozpieszcza, bo przynajmniej troszku czasu zostaje na robótkowanie. Wszystkim zainteresowanym wiadomo, iż panującym kolorkiem w tym miesiącu w Cyklicznych Kolorkach jest buraczek. Buraczki uwielbiam w każdej postaci i ze wszystkimi dodatkami. W zasadzie jest to podstawowe warzywko w moim domu i zawsze dostępne. Kłopot w tym, że sam kolor nawet mi się podoba, jednak osobiście nie zaprzyjaźniłam się z nim i w domu tegoż koloru nie używam. Nie mam też w szafach nic takiego coby ów kolor choć trochę przypominało. Trudno więc mi było wymyśleć coś sensownego. Ponieważ w mojej rodzince niebawem zaczyna się okres urodzinowych rocznic więc pomyślałam, że co jak co, ale ładne opakowanie do prezentu zapewne się przyda. Znalazłam gdzieś w szafie pudełko po telefonie komórkowym. Było w dobrym stanie i idealnie nadawało się na opakowanie prezentu. Buraczkowy brystol, różowe paseczki, trochę tasiemki,  półperełki i powstało takie coś. 


W założeniach miały być kwiatki, dużo kwiatków w kolorze różowym, ale okazało się, że paseczków różowych za wiele nie miałam więc skromnie to wyszło. 



Chciałabym opanować sztukę tych pięknych zawijasków z paseczków. Takie esy floresy dodają lekkości i zwiewności, tylko jakoś nie umiem sobie z tym poradzić. Przyklejanie pojedynczych paseczków jest bardzo precyzyjnym zajęciem i póki co muszę sporo popracować nad opanowaniem jakiejś techniki. Może któraś z Was kochane dziewczyny ma jakąś radę, może ułatwicie mi zadanie? Przyjmę każdą radę dotyczącą zwijania i przyklejania tych długich pasków..

Wnętrze pudełka wyłożyłam tekturka obłożoną buraczkowym materiałem.


Jeszcze raz rzut oka na całość. 


Mam nadzieje, że Danusia przymknie oko na "wtrącony" trzeci kolorek, ale jest go niewiele, prawda Danusiu?

Banerek do zabawy


Pozostaje jeszcze druga część zabawy. Kwiaty uwielbiam wszystkie i mam ich w ogrodzie okrutnie dużo, ale robić kwiaty z buraczka to przechodzi moje umiejętności i przyznam się, że sporo czasu mi to zajęło. Niby proste się wydaje, a jednak to nie moja bajka. Mimo to starałam się bardzo, a co z tych starań wyszło?  Trochę jakby róża, a pozostałe kwiatki nazwijmy daliami, lub jak wolicie goździkami. Ważne, że są i z lekkim sercem mogę uznać, że zadanie buraczkowe wykonałam i to w terminie. 


No i oczywiście banerek Carvingowy.


To tyle kochani w temacie buraczka. Ciekawość mnie zżera, co ta Danusia wymyśliła sobie na majową zabawę. Bać się, czy nie bać. Znając ją już troszeczkę, chyba zadania nam nie ułatwi i pójdzie po przysłowiowej bandzie. 
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i cieplutko.





24 kwietnia 2016

Mój kwietniowy ogród

Witajcie kochani.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam już serdecznie dość zimnych, wietrznych i deszczowych dni. Niby już wiosna wszędzie panuje, niby słoneczko czasem wygląda zza chmur, a okrutne zimno nie pozwala cieszyć się tą zdawałoby się najpiękniejszą porą roku. Temperatura oscyluje na pograniczu mojej wytrzymałości. Zaledwie 5-8 stopni to zdecydowanie za mało, by chętnie spędzać czas 
w ogrodzie. Do tego przejmujące, północne lub wschodnie wiatry, przywołują na usta tylko jedno powiedzonko, że "gwizda jak na Uralu". Przyroda jednak nie czeka na cieplejsze dni i swawolnie "rusza w tango". Wszystko pięknie rozkwita, wciąż pokazują się nowe rośliny, nowe kolory i każdego dnia ukazują się nowości, które niezmiernie cieszą moje oczy. Cóż z tego, kiedy nie dane jest mi dłużej przebywać w ogrodzie. Robię się zła z tego powodu. 
Na dodatek prognozy na najbliższe dni nie sa optymistyczne. Wiosenne kolory jednak udało mi się złapać okiem aparatu. Zapraszam na krótki spacerek. Przekonacie się, że jeszcze ktoś 
z Wami spaceruje i ten ktoś lub coś był moim niespodziewanym, aczkolwiek bardzo sympatycznym gościem w moim skromnym ogródku. 
Pojawiły się Przylaszczki.



Wrzośce kwitną wyjątkowo bujnie.


Pojawiły się pierwsze sasanki. Te chyba są wcześniejsze, bo mam jeszcze inne, które kwitną odrobinę później.


Forsycja obsypała się złotym kwieciem.


Szafirki i Narcyze pojawiają się w każdym zakątku ogrodu.



Jedna z moich ulubionych krzewinek - miodunka rozsiewa się sama. Rośnie wszędzie, gdzie nie ma zbyt  wiele słońca i kwitnie cudnie, rozświetlając zacienione zakątki.


Tulipanom zaś niewiele brakuje by pokazały na co je stać. Mam ich w ogrodzie kilkaset więc będzie na co patrzeć. 


Kilka dni temu na stawku rozgościły się bardzo sympatyczne dwie kaczuszki. Widok bezcenny, gdy z rozkoszą zażywały kąpieli, a potem spacerowały sobie  po ogrodzie zaglądając w każdy kąt i wygrzewając się w słońcu, susząc zmoczone piórka. 






Mam tylko nadzieję, że dobrze im będzie u mnie i rozgoszczą się tutaj na dłużej. Ciekawe, że nie bały się naszej obecności i czuły się, jakby mieszkały tu od zawsze. 
Dzisiaj to już wszystko. Dziękuję Wam, że jesteście. Życzę wszystkim pięknej, zdecydowanie cieplejszej pogody i wielu słonecznych dni. 














18 kwietnia 2016

Decu na tkaninie

Witajcie kochani.
Czytam na Waszych blogach, że pogodę macie piękną, wiosenną. 
U mnie chłodno jak w marcu i gwizda niemiłosiernie zimny wiatr. Strach wyjść na zewnątrz. Taka pogoda działa na mnie destrukcyjnie i odbiera mi chęci do pracy. Do tego jeszcze migrena daje o sobie znać. Trudno jest skupić  myśli na robótkowaniu.  Całe szczęście, w sobotę zaliczyłam dość udany dzień w ogrodzie. Pracy tam wciąż sporo, ale tak to jest wiosną. Obiecuję fotorelację, jednak to następnym postem. Całe szczęście, że niedziela była spokojna 
i deszczowa. Mogłam skończyć kolejną pracę. Tym razem będzie to zaliczenie zabawy z decu, którą prowadzą Renia i Justynka. Tematem jest decoupage na tkaninie. Przyznam się, że dość długo myślałam co by tu zrobić. Myślałam o poduszce, woreczkach na suszone kwiaty, może abażur, który czeka na swoją kolej. Postanowiłam jednak zrobić decu na blejtramie. Miałam pewien pomysł. Musicie mi wybaczyć, że nie robiłam zdjęć podczas tworzenia tego obrazka. Ot wiekowa już jestem i czasem demencja mnie dopada. 
Myślę, że będzie to prezent dla jednej z moich kochanych bratanic. 


Serwetkę, którą dostałam od ANULKI przykleiłam na klej do tkanin i wprasowałam żelazkiem, by wyszło głaciutko.
Obrazek ozdobiłam jak widzicie pastą strukturalną, którą sama sobie przygotowałam z pudru dziecięcego, kleju i farby. Wykorzystałam też sztuczne kwiatki, guziki, serwetkę papierową, skrapek, literki i motylka. 
Troszkę zbliżeń byście mogły dokładnie ocenić pracę.





Coś czuję, że pozostanę przy tego typu pracach na dłużej. Troszkę podszkolę się w szablonach, a przede wszystkim muszę zwiększyć swój zapas skrapków i innych dekoracji. Największym problemem są kwiatki. 


Może wyszło troszkę słodko i nie do końca jestem zadowolona z tej pracy. Muszę szybko zrobić drugą i poprawić to i owo. 

Banerek do zabawy.


Buziaczki dla Was wszystkich i życzę ciepłych i słonecznych dni.





15 kwietnia 2016

Karteczkowy kwiecień u Ani

Witajcie kochani. Och jak ja lubię takie piąteczki. Pogoda świetna więc w ogródku można było popracować i posłuchać świergotu ptaków, podpatrzeć sroki i sikorki. Słoneczko przygrzewało wystarczająco by na twarzy zagościł uśmiech. Na dodatek szykuje mi się wolna sobota i niedziela, co ma miejsce raz na trzy tygodnie. Żyć nie umierać. Udało mi się nawet poczynić karteczki do zabawy u naszej ANULKI. Z tego też jestem zadowolona, bo myślałam, że czasu będzie mniej i nie dam rady, ale jak to mówią, dla chcącego nie ma nic trudnego. Żeby nie przedłużać pokażę Wam moje kwietniowe karteczki.  Na początek kolaż wszystkich trzech kartek.


Pierwsza Bożonarodzeniowa. jakoś dziwnie wiosną robić takie karteczki. Nie pasują do słońca i zieleni. Zdjęcie wyszło fatalnie, ale już musicie mi wybaczyć.


Druga karteczka okolicznościowa. Miała być zielona z żółtym. Mam nadzieje, ze szefowa zabawy zaakceptuje proporcje kolorków. 


Ostatnia karteczka Wielkanocna. Jest w niej coś dla mnie nowego. Musze powiedzieć, że bardzo mi się spodobało to zwijanie papierków i mam nadzieje pobawić się tą sztuka jeszcze przez dłuższy czas. Mowa oczywiście o Quillingu. Myśle, że jak na pierwszy raz wyszło całkiem, całkiem. 



Troszkę z bliska. Widzicie, ze jeszcze troche nieporadne są te płatki. Nie mam tych miarek okrągłych, by każdy płatek był równy. Myślę, że jak trochę potrenuję, to efekt będzie bardziej idealny.  Na dziś jestem z tej próby zadowolona. 


Zielono się zrobiło jak na łące. Pozdrawiam Was kochani bardzo serdecznie i życzę wszystkim udanego, ciepłego, radosnego 
i słonecznego weekendu. Odpoczywajcie i nabierajcie sił na kolejny tydzień. 







12 kwietnia 2016

"Pani Doubtfire"- przydasie - wisior

Witajcie kochani.
Dzisiaj miał być post zupełnie inny i na inny temat. Jednak ostatnie dni przyniosły mi tyle niespodzianek, że postanowiłam się nimi 
z Wami podzielić. To wprost niewiarygodne. Zakładając bloga nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mnie to blogowanie wciągnie 
i jak bardzo się od tego blogowego świata uzależnię. Tym bardziej, że spotykam tu niesamowicie zakręcone, zwariowane, wspaniałe 
i utalentowane dziewczyny. Nawet nie sądziłam, że mój niby ogrodowy blog zamieni się w rękodzielniczy, że mimo "słusznego" już wieku zacznę robić coś, czego jeszcze nigdy nie robiłam. Tym bardziej jest mi niezmiernie milo, że niektóre z Was obdarowały mnie swoimi pięknymi pracami i tym samym dopingują do dalszej pracy. Zacznę od początku. W piątek wieczorem po powrocie 
z ogrodu czekała na mnie przesyłka od BOŻENKI. Byłam zaskoczona, ale orzeszek stuknął mnie po łepetynie i skojarzyłam, że kiedyś brałam udział w zabawie u Bożenki i szczęśłiwym trafem wygrałam niespodziankę. Zupełnie o tym zapomniałam, ale Bożenka nie zapomniała.  Sami zobaczcie co znalazłam w paczce. 
Od Bożenki dowiedziałam się, że ta laleczka to igielnik i można śmiało wbijać szpilki w jej urocza pupę. Nazwałam tę laleczkę 
" Pani Doubtfire", bo jakoś tak mi się skojarzyło.


  Fantastyczna jest prawda?


To jeszcze nie wszystko. Koszyczek pełen frywolitkowych kwiatków wprawił mnie w osłupienie, bo zawsze i wszędzie podziwiam tego typu prace. Sama nie mam zielonego pojęcia o frywolitce. Zobaczcie ile tam kwiatków. 



  Bożenka jednak na tym nie poprzestała. Do kompletu dołączyła śliczne serducho ubrane we frywolitkową koronkę. 
Czyż nie jest urocze? 


Bożenko ślicznie Ci dziękuję za niespodziankę. Jestem zaszczycona, że mnie takimi cudeńkami obdarowałaś. 
To jednak nie koniec niespodzianek. Poniedziałek był  jednym z tych dni, które chciałoby się zapamiętać na długo. Znowu po powrocie z ogrodu sąsiadka przyniosła mi tym razem dwie paczki. No ja Cie kręcę co się dzieje. Jakaś pizza chyba do mnie przyleciała. Tylko jakoś nie pachniało pizzą.


Spojrzenie na adresata i już wszystko stało się jasne. To nasza ANULKA, która z wielkim zaangażowaniem prowadzi zabawę" Karteczki przez cały rok".postanowiła wspomóc mnie wszelkiego rodzaju "przydasiami" To co zobaczyłam w środku przyprawiło mnie o zawrót głowy. Jezusku ile tego. Anulka nieźle się napracowała by to wszystko przygotować, wykroić, wygnieść, spakować itd. 


 Czego tam nie ma. Serwetki, przepiękne wycinanki, napisy, koronki, taśmy dekoracyjne, nożyczki ze wzorkiem, papiery do karteczek i cała masa wszystkiego co może się przydać. 


Wiem teraz, że Anulka pewnie chciała mnie tym zmotywować do działania i powiem Wam, ze jej się to udało znakomicie. 
 Aniu nie wiem jak Ci dziękować. Chyba najlepiej, jak zrobię z tego wszystkiego użytek. Jesteś Wielka i kochana. 
Bardzo, bardzo Ci dziękuje. 
Jeśli myślicie, że to koniec to jesteście w błędzie. Totalnym zaskoczeniem była kolejna paczka. Kiedy zobaczyłam nadawcę, buzia mi się uśmiechnęła od ucha do ucha. Paczka była od AGNIESZKI. Gdyby ktoś nie znał Agnieszki to koniecznie zajrzyjcie. To mistrzyni w renowacji mebli i nie tylko. Sami zaraz zobaczycie. Agnieszka kiedyś się odgrażała, że mnie zaskoczy i tak się stało. To co zobaczyłam powaliło mnie na kolana. Jak można coś takiego zrobić?


Fantastyczny wisior czyż nie? Jaka precyzja i jak delikatnie. 


Jestem zachwycona.
Agnieszko rozumiem, ze ta puszka farby, znakomitej jakościowo, to taki mały kopniak, bym wzięła się za renowacje mebelków, które lubię robić, a których dawno nie robiłam. W kolejce czeka parę rzeczy wiec farba przyda się zdecydowanie. Wszystkim polecam ta farbę, która możecie zakupić u Agnieszki TUTAJ


Aguś Tobie również dziękuję z całego serca.
 Wszystkie dziewczyny jesteście kochane. 
No i jak tu nie lubić poniedziałku?  





07 kwietnia 2016

Makramowa Pipa przećwiczona

Witajcie kochani. 
 Nie wiem jak Wy to robicie i kiedy, że tyle pięknych prac powstaje. Zdaję sobie sprawę z tego, że teraz dla mnie najważniejszy jest mój ogród. Uwielbiam tam być i nic innego aż tak bardzo się nie liczy. Dziś również do wieczorka spędziłam tam dzień i znowu powyginałam swoje gnatki na lewo i prawo, w górę i w dół. Przysiadów i skrętów tułowia miałam tyle jak na godzinnym aerobicu. Super jest jak poczuje każdy mięsień. Robi się coraz piękniej, ale i zamierzeń jeszcze do zrealizowania cała masa i nie wiem, czy uda mi się w sezonie wszystkiego dokonać. Ważne, że cele są przede mną. Chciałam po powrocie wziąć się za jakieś zadanie, buraczki czy karteczki. Dotarła jednak do mnie smutna wiadomość, która skutecznie zniechęciła mnie do dalszych działań. Pokażę więc wam dzisiaj moje zmagania z Pipą. Kto kojarzy prawidłowo, to nazwa węzełka zadanego nam w kolejnej lekcji Makramy. Węzełek sam w sobie trudny nie jest, jednakże efekt zależny jest od sznureczka jakiego używamy. 
Zaczęłam od takiego woskowanego o grubości 1,5 mm. Wydawał mi się dość sztywny by ładnie układać pętelki. Wyszło jak wyszło.


By poćwiczyć ten dziwaczny i w nazwie i w formie węzełek zrobiłam druga próbę, już z maleńkim koralikiem.


Potem wzięłam na tapetę cieniutki również woskowany sznureczek. Gorzej się wiązało i wyszedł taki "Orbitek"



W końcu postawiłam na zanany wszystkim satynowy sznureczek. Wiązało się całkiem dobrze i nawet mi się spodobało. 


Teraz wszystkie razem pipeczki.



Oczywiście banerek do zabawy i mam nadzieję, ze nie jestem jeszcze ostatnią uczennica zaliczająca egzamin. 


Dopiero dziś mogę zakończyć marcowe zabawy. Lepiej późno niż wcale prawda? 
Mogę teraz spokojnie pomyśleć nad kwietniowymi zabawami. Może nie będzie tak źle i czasu troszkę styknie  na inne oprócz ogrodowych przyjemności. buziaki dla Was wszystkich i słonecznego weekendu życzę.