27 września 2016

Sgrafitto nie dla mnie.

Witam Was serdecznie.
Cudnie się zapowiada końcówka miesiąca. Pogoda wspaniała, choć noce straszą zimnem, dni są ciepłe i słoneczne. Niech tak pozostanie jeszcze trochę. Zapowiada mi się fantastyczny weekend i mam nadzieje, że nic tego nie zmieni. Jako, że biorę udział we wspólnej nauce decu, która prowadzi Renia i Justynka śpieszę przedstawić Wam moją pracę. Temat był nowy i powiedziałabym dość trudny dla kogoś kto nie potrafi władać ołówkiem. Moje umiejętności rysowania zatrzymały się na poziomie pierwszej klasy podstawówki. Mimo wszystko podjęłam rękawicę, bo przecież musiałam przekonać się na czym polega sztuka sgrafitto. Miałam to szczęście, że widziałam najpiękniejsze sgrafitto na własne oczy,  będąc w Krasiczynie na zamku.
Nie przedłużając wstawiam banerek kolejnej lekcji.


Do mojej próby wzięłam sobie drewnianą łopatkę jaką każda z nas posiada w swojej kuchni. Dlaczego właśnie ona? Pomyślałam, że łatwiej będzie drapać wzorki, gdyż śmiało można oprzeć nadgarstek. W bardziej obłych kształtach drapanie niestety musi być wykonane niejako z "powietrza", a to już nie na moje umiejętności graficzne. Zatem popatrzcie i uwaga, przełknijcie co tam w ustach macie, bo monitor "obryzgac" możecie. 


Druga strona z innym wzorem.


Trochę z bliska.





I jak? Monitory czyste? 

Powiem tak. Sama sztuka sgrafitto w decu jest bardzo ładna i w zasadzie prosta. Jeśli ktoś potrafi rysować, to będa pewnie piękne rzeczy. Ciesze się, że spróbowałam, jednak to drapanie kompletnie mi nie wychodzi więc raczej poprzestanę na tej jednej próbie. 

Teraz kilka zdjęć z ogrodu, który pod koniec września nadal czaruje kolorami. 

Powjnik Tangucki wciąż kwitnie. 



Zimowity dodają koloru pustym już rabatom. 


Płożący powojnik kwitnie nieustannie. 
Niestety zapomniałam jego nazwy. 



Piórkówka z ciekawymi kłosami, a w tle jeszcze begonie. 


Wrzosowisko nabrało intensywnego koloru, podobnie jak Hortensja bukietowa Pinky Winky. 


Niezastąpione "Marcinki", Aster Krzaczasty. 


Jak długo jeszcze będą kwitły? 
Oby jak najdłużej, czego sobie i Wam życzę. 
Pozdrawiam wszystkich cieplutko, życząc nadal pięknej, złotej, polskiej jesieni. 










21 września 2016

Problem z tymi cętkami.

Witam serdecznie.
Jesiennie się zrobiło i choć słoneczko wciąż świeci, to w powietrzu czuć już zapach jesieni. Jak to u mnie bywa, wszystkie pogodne dni spędzam w ogródku i sadzę i przesadzam, obcinam i szykuję ogród do zimowego snu. Wieczory jednak są juz coraz dłuższe i mogłabym coś porobić, ale jakoś weny ostatnio twórczej nie mam, a i ochoty czasem brak. Nie jest to najlepszy okres dla mnie więc za dużo nie działam. Nie mogę jednak odpuścić zabaw, w których postanowiłam brać udział. Niesamowicie trudnym tematem, chyba nie tylko dla mnie, okazały się DANUSIOWE cętki. Banerek mówi sam za siebie i nie trzeba nikomu tłumaczyć o co chodzi. 


Rany ile ja wieczorów dumałam nad tymi cetkami. Nic jakoś mi nie pasowało. Rysować i malować nie umiem, więc namalowanie takich niby prostych cętek, to już dla mnie wyższa szkoła jazdy. Serwetek w cętki w moich zasobach nie posiadałam. Więc decu tez zupełnie odpadło. Pamiętałam jednak, że kiedyś, bardzo dawno temu, miałam długą spódnicę w cętki. Spódnicy już nie mam, ale ku mojej radości, gdzieś w kufrze ze ścinkami i szmatkami, znalazłam dosłownie kawałeczek tegoż materiału od spódnicy, która była skracana, bo ja przeciez "niskopienna" jestem i wszystkie gotowe ciuchy muszę skracać po długości. 
Z tego małego kawałeczka postanowiłam skorzystać. 
Stary podniszczony słomkowy kapelusz, serwetka w jesienne motywy, złote guziczki i klamerka od paska, odrobina cętek
 i gotowe. 





No i wszystko byłoby fajnie, ale... no własnie przecież to to nie spełnia wymogów zadania, bo cętek miało być przynajmniej 50%.  Problem nie został więc rozwiązany i Danusia pewnie z miejsca by mnie zdyskwalifikwała a żaba......


Pozostało mi tylko wziąć się za coś innego, ale cętek miałam już bardzo niewiele. Powstała kolejna okolicznościowa karteczka, bo na tyle tylko starczyło cętek. Może się przyda. 
Cętki są w wystarczajacej ilości więc tę karteczkę zgłaszam do zabawy u Danusi w nadziei, że ją przyjmie.




Och już sie boję co też Danusia wymyśli na kolejny miesiąc. 
Mam nadzieję, że Wam pójdzie lepiej z tymi cetkami, a mój kapelusz wykorzystam zapewne w ogrodzie. Mam już pomysł 
co z nim zrobię. 

Jeszcze trochę prywaty. Na początku września zostały ogłoszone wyniki Okręgowego Związku Działkowców w konkursie na wzorowa działkę roku 2016.  Okazało się, że moja działka zdobyła drugą lokatę. Byłam ogromnie dumna i szczęśliwa, a jeszcze bardziej moi rodzice. Do osiagnięcia pierwszej lokaty zabrakło mi tylko, lub aż, domku dla owadów i domku lęgowego dla ptaszorków. 


To tyle na dziś. Pozdrawiam Was bardzo cieplutko, życząc jeszcze wielu pięknych i słonecznych dni.







15 września 2016

Wrześniowe karteczki

                                        Witajcie kochani.

 Lato w pełni. Gdyby nie odrobina opadających już liści powiedziałabym, że to prawda. Wiem, że w południowych rejonach kraju jest cieplej niż tu na Pomorzu, ale i tak jest ciepło, czasem aż za ciepło, jak dla mnie. Cieszę się jednak z panującej aury, gdyż wciąż mogę przebywać na świeżym powietrzu i podziwiać rośliny, które nie maja zamiaru poddać się kalendarzowi i na przekór porze kwitną oszałamiająco. Postanowiłam w każdym poście dodawać jakieś fotki z ogrodu, byście byli na bieżąco. Tu zawsze się coś dzieje, a ogród zmienia się teraz bardzo szybko. Zanim więc pokażę Wam moje karteczki,  kilka migawek z tego, co aktualnie cieszy mnie najbardziej. Moje róże.







Czyż to nie piękny widok w połowie września? 

Czas przejść do konkretów. Jakimś cudem udało mi się poczynić karteczki do zabawy ANULKI. Długo się nimi bawiłam, bo tylko wieczorami i to nie zawsze. 
Pomalutku jednak zawsze naprzód i w końcu mam. 
Tematy są wszystkim znane, a jeśli nie, to widać dokładnie na banerku.


Reniferek sprawił mi najwięcej kłopotu. 
Chciałam zabrać od Gosi O. stempelek, ale jakoś nie umiałam go wkomponować do swojej kartki, a szkoda bo Gosia narysowała fantastyczne reniferki. Kto jeszcze nie widział niech koniecznie zajrzy TUTAJ

Mój reniferek wygląda tak.


Potem na tapetę poszedł zając z jajem. Kto mnie zna ten wie,
 że skojarzenia miałam różniste. Mój zając ma kilka jaj. 


Potem w ręce wpadł mi taki uroczy zajec, że nie mogłam się powstrzymać, by zrobić jeszcze jedną karteczkę.


Zabawny jest prawda?

Ostatnia karteczka jest z rodzaju okolicznościowych i choć nauczycieli w rodzinie również mam, to ta okazała się priorytetową, bo maluszki w drodze. Nie dałam tu jeszcze napisów. Dodam kiedy będzie wiadomo na jaką okoliczność kartka będzie potrzebna.


Miała być koronka


Do tej karteczki zrobiłam kopertę według TEJ instrukcji.


Komplecik prezentuje się tak.


Jeszcze tylko kolaż kartek



Anulko cieszę się, że udało mi się zaliczyć kolejny miesiąc Twojej zabawy. Dzięki temu ilość karteczek w pudle rośnie. 
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo cieplutko.













09 września 2016

Makramowy dzwonek 3D

Witajcie kochani.
 Chyba wszędzie panuje znakomita pogoda. Korzystajcie z niej ile się da, bo przecież taka aura nie potrwa długo. Całe dnie spędzam 
w ogrodzie. Trochę pracuje, trochę leniuchuje w cieniu pod rozłożystą czereśnią. Na robótki czasu specjalnie nie mam, ale kradnę każda wolną chwilę. Jeśli cokolwiek działam to tylko wieczorami, a nawet w godzinach nocnych. Jestem nocnym Markiem więc ta pora jest dla mnie najfajniejsza. Widzę na Waszych blogach, że pracujecie twórczo nad cętkowaną zabawą DANUSI oraz ruszyły karteczki do zabawy ANI. Póki co w tych tematach jestem daleko w polu, jednak prace koncepcyjne zostały zakończone i powolutku zabiorę się za te tematy. Dzisiaj chcę Wam pokazać zupełnie inna pracę. Do niedawna bawiliśmy się mikro makramą. Lekcje prowadziła JOASIA z bloga Sznurki i koraliki. Trochę żałuję, że Joasia zaprzestała prowadzenia tychże lekcji, bo mobilizowało to mnie do supłania. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś Joasia powróci z nowymi zadaniami. Makramka jednak wciągnęła mnie na tyle, że sama coś tam sobie kombinuję. Zawsze zazdrościłam dziewczynom, które na szydełku tworzyły piękne aniołki i dzwoneczki, które można  powiesić na choince. Szydełkiem nie władam na tyle dobrze, by coś takiego zrobić, ale sznureczki to zupełnie inna bajka. Znalazłam w sieci i zrobiłam sobie swój pierwszy dzwoneczek. Nie jest idealny, jest jeszcze coś do poprawienia, ale mam i jestem 
z niego zadowolona. 


Wplecione białe koraliki o wielkości 3 mm.


Trzeba dość mocno zaciągać węzełki. W przeciwnym razie praca jest za luźna i powstają takie oto szparki.



Cały dzwoneczek jest niewielki. Jego rozmiary to około 7x4 cm.


Do jego zrobienia zużyłam 27 metrów sznurka o grubości 1 mm. 


To trochę tak bożonarodzeniowo się zrobiło. Jak Wam się podoba taka wersja dzwoneczka? Warto supłać kolejne? 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę miłego, zwariowanego weekendziku.
Oby czas choć teraz zwolnił tempo.







03 września 2016

U schyłku lata.

Witajcie kochani. 
 Grzech siedzieć w domu w taką piękną wrześniową pogodę więc nie działam robótkowo, tylko ogrodowo. Pracy wciąż dużo, a raczej coraz więcej, bo to przecież sezon sadzenia, przesadzania 
i porządkowania naszych ogrodów. Czas powoli przygotować rośliny do spoczynku. 
Mam nadzieję, że zima ponownie okaże się łaskawa 
i pozwoli przetrwać nawet tym bardziej wrażliwym na mróz roślinom. Póki co jednak, mój ogród wciąż jest kolorowy i chociaż widać już oznaki nadchodzącej jesieni, cieszę się ostatnimi, słonecznymi i ciepłymi dniami. Zapraszam więc na krótki spacer. Specjalnie dla Was bukiet kwiatów z ostatnich już Floksów wiechowatych, cudnie pachnących. Trochę mi żal, że to już ostatnie. Ich zapach roznosi się w całym mieszkaniu.


Moje królowe kwiatów rozpoczęły swój drugi festiwal kwitnienia 
i choć nie jest on już tak spektakularny, to niezmiernie cieszy oczy.






Moja ulubiona Dalia w cytrynowym kolorze wciąż zachwyca 
i będzie to robić aż do mrozów.



Tytoń ozdobny rośnie bujnie. Pierwszy rok mam go w ogrodzie 
i opłacało się. Pachnie cudownie.


Cynie to ulubione kwiaty moich rodziców. W tym roku dominuje kolor różowy i wszystkie jego odcienie. Nie wiem co im się stało, ale rosną nieprzeciętnie. Większość dorasta do 80- 100 cm. 


Na skalniaku zakwitła w końcu Goryczka. Cieszę się bardzo, gdyż w zeszłym sezonie zbuntowała się i nie chciała kwitnąć.


Niezastąpione w ogrodzie. Kwiaty późnego lata. 
Rudbekia i Jeżówka.



Oczywiście nie może zabraknąć moich ukochanych wrzosów. 
Są tak piękne i tyle "bzyka" na nich pszczółek, że postanowiłam powiększyć swój wrzosowy zakątek maksymalnie jak tylko będzie to możliwe.







Hortensje już zmieniają swój kolor. Anabelki o olbrzymich kwiatach, nabierają brązowego koloru. 


Limelight wciąż jest bielusieńka.


Pinky Winky zaś czaruje kolorami. 


Przecudnie rozkwitły trawy, które szumią i kołyszą się na wietrze.


Piórkówka pokazała swoje oryginalne kwiatostany 





Powojnik płożący nadal kwitnie i cieszy oczy niebieską barwą.


Na koniec wędrówki, pięknie zapowiadające się zbiory jabłuszek, które powoli dojrzewają. Zbiory planowane na koniec września. 


Powiem Wam w sekrecie, że tę porę roku chciałabym zatrzymać na dłużej. jest pięknie, ciepło lecz nie gorąco, kolory nie są już tak jaskrawe i intensywne, wszędzie pojawia się babie lato. Uwielbiam te klimaty. Życzę Wam kochani, aby aura pozwoliła nam jeszcze cieszyć się odchodzącym latem i zanim nadejdzie Pani jesień, niechaj będzie radośnie, słonecznie i kolorowo.