30 listopada 2015

Kolejny makramowy tworek

Witajcie kochani. No i w końcu  u mnie również zaczęły się wiatry. Duje i dmucha niemiłosiernie. 
W kominie też hula i czasem mam wrażenie, że duchy nawiedzają mój dom. Dobrze, że bojaźliwa nie jestem. Zresztą, sama w razie co mogę postraszyć. Twarda sztuka jestem i nawet duchy wiedzą, że lepiej ze mną nie zaczynać. Dziś miałam dzień leniuchowania. No nie dosłownie. Trochę wrzuciłam na luz z robótkami. Wzięło mnie na pieczenie pierniczków, bo to już czas. Wiele z nich zawiśnie tradycyjnie na choince. Z biegiem czasu jest ich coraz mniej, bo jakieś Gremliny pałaszują je nocą, gdy nikt nie widzi.  Póki co częstujcie się.


Nie o piernikach jednak miało być.
Dzisiaj chcę Wam jednak pokazać nowy makramowy tworek. Zrobiłam go kilka dni temu. Strasznie podobał mi się wzór bransoletki. 



Efka podpowiedziała mi by do bransoletek robic naszyjniki. Póki co naszyjnika nie robiłam, ale zrobiłam kolczyki.


oraz wisiorek


Całość prezentuje się tak.


Biały to jednak piękny kolor. Jak myślicie? 
 Ciekawa jestem jaki kolorek zafunduje nam Danutka na grudzień. Przyznam się, że mam pewne obawy. Czasu mało zostaje
 z wiadomych względów, a jak wymyśli jakiś dziwaczny kolor? Strach się bać, no ale przecież twardziel jestem. Czekam więc 
z niecierpliwością. Was pozdrawiam cieplutko.
 Niechaj już wiatry Was nie męczą.










26 listopada 2015

Uwaga bombka!

Witajcie kochani. Powiem szczerze, że nie mam dziś weny do pisania. Jakoś tak mój mózg źle znosi zmiany ciśnienia i odbija to się na mojej koncentracji. Bywa czasem tak, że w sklepie zostawiam część zakupów. To się chyba nazywa sklerozą, ale żeby tak już w moim wieku? Hahaha? Od pewnego czasu, dzięki postom Bożenki, przygotowuję sobie własną wędlinkę w zakupionym za niewielkie pieniądze szynkowarze. Musze przyznać, że Bożenka miała racje. Wędlinka jest niesamowicie smaczna, pachnąca 
i przede wszystkim wolna od jakichkolwiek "trujących" związków chemicznych. Może w przyszłości pokaże Wam co takiego smacznego się robi w tym cudownym garnuszku. Bożenko dziękuje Ci za podpowiedź jak zdrowo się odżywiać. Rodzinka zachwycona wyrobami, pałaszuje wszystko z apetytem. Będzie wspaniała wędlinka na święta. No właśnie, powoli zbliżamy się do czasu adwentu i  przyszedł czas by pomyśleć o świętach i świątecznych dekoracjach. Do tej pory zajmowałam się różnymi robótkami, dużo było makramy i przeróżnych bransoletek. Nakręciłam się do tych węzełków jak korkociąg i nic tego póki co nie zmieni. Coś  tam sobie powolutku plączę, ale dzisiaj chce Wam pokazać moje pierwsze w życiu bombeczki. Kiedyś, gdy nie zaglądałam jeszcze na blogi, gdy nie byłam gościem w blogosferze, nie miałam pojęcia, że takie bombeczki można zrobić samemu i to niewielkim kosztem. Dzisiaj, dzieki blogowaniu zrobiłam je po raz pierwszy i to dzięki Wam. Satysfakcji przy tym mam wiele, a to bardzo ważne prawda? Poczyniłam kilka bombek, niejako parami. Każda para w trochę innym stylu. 
Motyw serwetki, ktory jest troszke duży, cięzko sie przyklejało, ale powolutku dałam radę.
Trochę śniegowej pasty, brokatu i złotej farbki. 



Podobna, lecz tym razem z gwiazdorkiem. 



Kolejna ciut delikatna, lecz uwielbiam takie kolorki. Dodatkowo otulona kokardką. 



.....i medalion


Biały to jeden z moich ulubionych kolorów. Zawsze marzyłam 
o białej choince więc póki co takie bombeczki.






Jeszcze wszystkie razem. 



Ciekawa jestem Waszej opinii i tego, które Wam spodobają się najbardziej. 
Życzę wszystkim wesołego weekendu i spełniających się andrzejkowych wróżb. 










22 listopada 2015

Transfer na podobraziu i kolejne zabawy z makramą.

Witajcie kochani. Skończył się weekend i mam nadzieje,
 że wszyscy odpoczęliście, a może odpoczywaliście twórczo. Osobiście przy tego typu pracach, bez względu na to czy jest to makrama, czy decu, lub inna technika robótkowa,odpoczywam psychicznie. Nawet jak coś mi nie wychodzi to nie wyprowadza mnie to z równowagi. Mam więc nadzieję, że tworząc odpoczywacie.  Odwiedziłam już Wasze blogi i widzę,że jednak było twórczo. Powstało wiele pięknych prac. Mój weekend raczej twórczy nie był, ale i tak jestem z niego zadowolona. Spotkania rodzinne zawsze są miłe i oby zawsze takimi pozostały.
Dziś chciałabym bardzo zaliczyć zadanie na kolejna lekcję Decoupage. Tematem był transfer zdjęć. Troszkę się zeźliłam, 
że nie mam laserowej drukarki kolorowej. Chyba muszę pomyśleć 
o jej zakupie. Fakt mogłam pojechać gdzieś i wydrukować jakiś obrazek, ale nie wiedziałam jaki duży ma być i co.... po jeden wydruk nie chciało mi się specjalnie jeździć. Pozostał więc wydruk czarno- biały. Na pierwszą tego typu pracę może być. Postanowiłam wykorzystać do tego deseczkę malarską zakupioną w empiku. Deseczka obita płótnem idealnie nadawała się 
do mojego pomysłu. Transfer zrobiłam z wykorzystaniem medium do transferów firmy "Stamperia". Czy jestem zadowolona z efektu?  Sami zobaczcie. Kulałam trzy razy, ale efekt był zadowalający.


Przetransferowane zdjęcie na płótno uzyskało jego fakturę i to mi się podoba.


Medium pozostawia jednak ślad, który trudno jest zamaskować lakierując całość. Myślę, że należało dobrać tak wielkość obrazka, by pokrył całą powierzchnię deseczki. 


Oprawiłam jednak w rameczki, które najpierw przemalowałam
 i przetarłam. 
Pracę zgłaszam na 
9 lekcję Decu. 


Żeby nie było wam zbyt nudno pokażę jeszcze kilka bransoletek, które poczyniłam jakiś czas temu w ramach ćwiczeń węzełków. Jestem zadowolona, gdyż supłanie to bardzo "terapeutyczna" robótka i w sam raz na nocne godzinki. Robi się to cichutko
 i nikomu nie przeszkadza. 

Koraliki dostałam w prezencie urodzinowym od naszej ANULKI



Ten splot bardzo mi się podoba i pewnie wykorzystam go jeszcze wiele razy w różnych wersjach. 



Tutaj wykorzystałam woskowany sznurek w kolorze brązowymi koraliki, które dostałam też w prezencie tym razem od  Danutki



...i bardziej prosty splot.



To byłoby na dziś wszystko. Zmykam jeszcze poczytać co tam u Was. Miłego poniedziałku wszystkim życzę mimo, że do pracki trzeba pójść. Może nie będzie tak źle! Czego Wam i sobie życzę. 






19 listopada 2015

Pomiędzy makramą i decoupage.

Witajcie kochani. Od czasu gdy zaczęłam interesować się makramą i decu, z każdym dniem coraz bardziej zaczynało brakować mi miejsca na te wszystkie przydasie, koraliki, sznurki, farby, media
 i co tam jeszcze chcecie. Wciąż przybywa mi tych wszystkich "pierdołków"i zaczęłam się już gubić , gdzie co mam. W końcu postanowiłam. Tak dalej być nie może, bo tracę za dużo czasu na przeszukiwanie szuflad, szafek i pudełek. Niedawno robiłam mały remoncik w mojej przepastnej piwniczce. Wreszcie mogłam powyrzucać jakieś niepotrzebne gratki i wszystko ładnie uporządkowałam. Mało tego. W końcu mam mały warsztacik, gdzie mogę spokojnie, szlifować, malować, przycinać i wiercić. 
Po tym remoncie pozostał mi regał, który początkowao chciałam wyrzucić. Jednak gdy mu się dokładnie przyjrzałam....o nie. 
Ten będzie się nadawał na moje wszystkie "przydasie". Wiklinowy, zniszczony przez miniony czas no i najważniejsze, że był po mojej babci. Oj babciu, gdybyś wiedziała ile przedmiotów mnie Ciebie przypomina.
 Taki był


Nóżki musiałam uciąć, bo były tylko trzy. W zamian zamontowałam małe kółeczka. Teraz łatwo mogę go przestawiać. Po malowaniu, które przyprawiało mnie o ból pleców, wygląda tak.



Myślę, że wyszło fajnie. Teraz tylko odpowiednie pudełeczka
 i skrzyneczki i będzie CACY. 

Oprócz tego regału, odnowiłam też małe krzesełko, też po babci. Niestety nie zrobiłam mu foty przed. Zapędziłam się z robotą 
i najzwyczajniej w świecie zapomniałam. Tu jednak za dużo pracy nie było. Tylko siedzisko było w fatalnym stanie więc u stolarza zamówiłam deskę na wymiar. Chciałam pomalować na biało, ale kiedy zobaczyłam taką fajną zdrową deskę, to poprzestałam na jej polakierowaniu. Najpierw jednak prosty transfer na nitro i voila.



Myślę, że dobrze zrobiłam pozostawiając taką surowa deskę.
Mnie się podoba.

To tak zdziałałam pomiędzy robótkami z makramy i decu. 
To wszystko na dziś. 
A i jeszcze dziękuję wszystkim za komentarze pod ostatnim postem. Jesteście wspaniali i wiem, że chcecie mnie zdopingować do dalszej pracy. 





15 listopada 2015

Pani.....podano pomarańcze.

Jakby ktoś jeszcze nie wiedział, właśnie kończy się niedziela i jutro jest wspaniały poniedziałek. Wspaniały, bo wreszcie odkleicie się od komputerów i popracujecie dla Ojczyzny. Pisze Wy , bo ja tam mam wolne. Hehehe. Będę mogła się wyspać i może w końcu pojadę wymienić opony w aucie. Chyba już czas, a nikt tego za mnie nie zrobi. 
  Obiecałam Wam wczoraj, ze pośmiejecie się troszkę więc nie będę tu zbyt długo marudzić i przystępuję do sedna sprawy. Danusia z tą czekoladką dała mi trochę w kość. Długo zastanawiałam się co by tu wymyślić. Decu odpadło, ponieważ ten kolor mi nie pasuje do niczego, a nie lubię ciemnych pudełek, szkatułek itp. przedmiotów. Robić, byle zrobić ten nie chciałam. Zawsze staram się by to co zrobię do czegoś się przydawało. 
W końcu wpadłam na pomysł. Kilka miesięcy temu, chyba w lipcu zakupiłam w Lidlu takie pudełko z pieczęcią motyla. Podobał mi się bardzo
Jak się potem okazało przy tym motylku były tez farby akrylowe i szkic obrazka. No i teraz ten szkic pomalowałam. Uprzedzam, że ja to do pędzla się nadaję, ale ławkowca do malowania ścian. Zdecydowanie lepiej mi to wychodzi. Dziewczyny, które wspaniale operują pędzlem, proszę miejcie litość i uważajcie na szczęki co by Wam nie wypadły ze śmiechu. 





Kolor czekoladowy jest? Jest! Pomarańczowy tez jest więc daje ten obrazek Stefankowi do pożarcia, o ile go nie wypluje. 
Kolor czekoladowy sam w sobie lubię, choć ostatnio nie specjalnie mi z nim po drodze. Czekoladki mogą dla mnie nie istnieć, jednak tylko gorzka ma wstęp do mojej gębusi i to też sporadycznie. No więc skoro o czekoladkowych smakołykach mowa, to pozwólcie, że zaliczę równocześnie drugie zadanie i nakarmię tez Stefanię. Dlaczego biedaczka ma się przyglądać, jak Stefek zajada. Myślę, że strawa dla Stefci ładniejsza i smaczniejsza będzie, ale w końcu to dama i strawa powinna być podana elegancko.




To moje pierwsze w życiu różyczki z czekolady. Lepi się chyba gorzej niż z zimnej porcelany, bo topi się w rękach i trza się uwijać. 
Czekoladę stopiłam w kąpieli wodnej...


Dodałam łyżkę miodu i zamieszałam. Gorącą wylałam na papier pochłaniający tłuszcz...


i po kilku godzinach można lepić, postępując z tym waflem jak 
z modeliną. 

Banerki oczywiście wrzucam.



Do miłego kochani.








14 listopada 2015

Bardzo wciągajaca robótka.

Witajcie kochani. Dzisiejszy post miał być zupełnie inny. Wczoraj wieczorem skończyłam prace na czekoladową zabawę u DANUSI. Porobiłam zdjęcia i tu klapa. Zdjęcia są fatalne. Brak dobrego oświetlania i wszystko na nic. Musze to zrobić jeszcze raz w ciągu dnia, gdzie słoneczko bardziej przyświeca. Dzisiaj więc pokaże Wam kolejne moje makramowe tworki. Wiecie już, że się zaplatałam. Już całkiem dobrze mi to idzie więc teraz czas przystąpic do bardziej skomplikowanych prac, ale to później. Zbliża się czas przedświąteczny i robi się gorąco, a tu prezentów trzeba szukać dla całej gromadki. Nie mówię o domowych zajęciach, bo 
z tym to dam radę spokojnie. Martwi mnie tylko, że czasu na przyjemności robótkowe mieć będę mało. Nie narzekam jednak, bo Wy kochani macie tak samo. Póki co jeszcze trochę działam. Dziś więc kolejne bransoletki, tym razem w czerwieni. 



Kolejna troszkę bardziej czasochłonna, ale chyba warto było. Na jej zrobienia potrzeba było aż 15 metrów sznurka 0,5 mm. 



No i tradycyjnie obie razem.


Pod ostatnim postem Efka Raj podsunęła mi pomysł by do tych bransoletek dorobić naszyjniki. Ewuniu tak tez zrobię. Tylko pomysł jakiś znajdę to dorobię do tych bransoletek i naszyjniki. Dziękuję za sugestie. 
To tyle na dziś. Buziaki dla wszystkich. Życzę Wam spokojnego 
i miłego weekendu. Jeśli macie ochotę trochę się pośmiać to zapraszam na kolejny wpis. 





11 listopada 2015

Zaplątałam się na biało.

Witajcie  kochani. Dzisiaj wszyscy, no może prawie wszyscy odpoczywamy i świętujemy Dzień Niepodległości. Macie więc trochę wolnego czasu na tworzenie i nadrabianie zaległości w wyzwaniach i zabawach. Osobiście mam ogromne tyły, ale myślę, 
że w końcu dam radę wszystkiemu podołać. Coś tam się powolutku robi. Dzisiaj będzie krótko. Ostatnio pochłonęły mnie węzełki. Tak jakoś ugrzęzłam w wiązaniu tych supełków. Muszę Wam powiedzieć, ze kiedy zaczynam pracę ze sznureczkami, ogarnia mnie błogi spokój. Wydaje się, że ta czynność działa na mnie uspokajająco i relaksująco. Cóż więc robić. W tym zabieganym życiu przyda się taka manualna terapia. Polecam wszystkim, których gryzie stres. Pokażę Wam dziś kilka prostych bransoletek wyłącznie w kolorze białym. 
Na początek pojedyncza szambala z perłowymi białymi koralikami. Delikatna. Powstała na życzenie mamy.


Kolejna już podwójna, z tych samych perłowych korali. 




Ostatnia bardziej precyzyjna. Wykorzystałam tu sznurek woskowany i korale szambalowe z kryształkami Svorowskiego.



Jeszcze wszystkie razem. 


Wciąż mam mało więc wiążę dalej. Przy okazji coś Wam zapodam. Dziękuję wszystkim za przemiłe komentarze pod moimi postami. Jesteście niezastąpione i strasznie miłe. Trzymajcie się cieplutko .