Zawsze zachwycałam się i podziwiałam haftowane ozdóbki, czy to bożonarodzeniowe, czy to wielkanocne, czy chociażby takie z serii "sweet home". Dostałam nawet takowe serce w prezencie. Zawsze tylko chciałam, zawsze brakowało czasu, zawsze było cos ważniejszego, zawsze znalazło się jakieś wytłumaczenie, by tylko nie wziąć do ręki igły. Tak dawno tego nie robiłam. Kiedyś jednak był ten pierwszy raz. Zostałam do tego jakby przymuszona, otrzymując "zestaw" startowy do haftu zawierający wszystko co najpotrzebniejsze by rozpocząć zabawę
z krzyżykami. Przyznam się, że początki były pełne błędów
i niedokładności, ale z czasem Ania wytłumaczyła i pokazała co
i jak powinno wyglądać. Dzisiaj zobaczycie w roli głównej Mikołaja, który powstawał jeszcze we wrześniu na Mieleńskiej plaży.
Byłby zapewne samotny więc powstało jeszcze kilka Mikołajowych serc.
Przyznam się teraz, że była to praca w kooperacji.
Moje są hafty Mikołajków, zaś serduszka szyła moja kochana mamunia, bo ja nie polubiłam się z maszyną. Wiem jednak, że podobne serducha powstaną jeszcze i to pewnie z różnych okazji
i może jednak chociaż trochę dojdziemy z maszyna do porozumienia. Oby.
Pozdrawiam Was ciepło i serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.