30 lat temu. Niestety z gapiostwa zapomniałam zrobić jej fotki przed. Musicie mi to wybaczyć. Gapa jestem i tyle. W każdym razie była w opłakanym stanie. W końcu tyle lat miała, że się najnormalniej w świecie zużyła. Nie chciałam jej jakoś mocno zmienić, bo zwykle stoi gdzieś w moim pokoiku, a tu kolorki zobowiązują. Pomalowałam ją więc na jasną śliweczkę, pomazałam suchym pędzlem, by dodać jej słusznego wieku i teraz mam. Żadne cudo to to nie jest, ale myślę, że Danutka przyjmie a Stefek nie wypluje.
Teraz już wiecie do czego mi posłuży. Koralików nakupiłam sporo a tu jeszcze jakieś niespodzianki się pojawiły, ale o tym później. Osobiście lubię kolorki zbliżone do śliweczki. Takie jaśniejsze wrzosy mogą być w małych dodatkach. W ubiorze raczej ich nie lubię. Po prostu źle w nich wyglądam. Za to same śliweczki
w stanie surowym uwielbiam, ale tylko takie nieprzetworzone.
Niedawno u Gosi był przemarsz wojsk. Do mnie dzisiaj przywędrowała piechota Dżyngis - chana. Jakoś tak mi się skojarzyło i nawet nie wiem czy słusznie bo historia nigdy nie była moją mocną stroną. Ciekawe z czym Wam skojarzą się takie ludziki - stworki? Wiem, wiem, paskudy jakieś wyszły, ale co tam. możecie sobie poużywać. Dziś wszystko Wam wolno.
........już widzę Wasze rozhahane mordki.
Może chociaż Stefania się zlituje. Mam nadzieję, że lubi śliweczki i jakoś je przełknie. Buziaki dla wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.