Ten post miałam opublikować 1 lub 2 listopada w dzień wszystkich świętych lub dzień zaduszny. Niestety los sprawił, że tak się nie stało. Życie napisało nieoczekiwany scenariusz. Scenariusz, który odizolował mnie od życia blogowego i nie tylko, dość skutecznie.
Jeszcze w październiku bawiłam się troszeczkę w decu
i przygotowałam komplet świeczników. Mają być upominkiem więc pozwolę sobie tym samym na zaliczenie zabawy u Reni.
Niby nic skomplikowanego, ale jestem z tych świeczników bardzo zadowolona. Czasem przesada w upiększaniu jest zupełnie niepotrzebna. Jak myślicie? Takie proste tez są ładne prawda?
Tak się zachwyciłam nimi, że powstał kolejny komplet. Dla kontrastu w bardzo energetycznym kolorze, bardziej pasującym
do zbliżających się świat Bożego Narodzenia.
Ten komplet w bardziej nowoczesnym stylu.
Nie wiem dlaczego podczas malowania tych świeczników przypomniał mi się wiersz L. Staffa, który prześladował mnie przez kilka dni, a przecież już dawno o nim zapomniałam. W myślach recytowałam go jak niegdyś w szkole. Znacie go wszyscy.
Dziś myślę, że był to znak.
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.