Upały i upały wszędzie co? Takie gorące lata to pamiętam były, jak miałam kilka, kilkanaście lat. Człowiek nie narzekał, że mu gorąco. Cieszył się słońcem i pięknymi wakacjami. Jeziorko było o krok. Wystarczył rower, albo i pieszo te pare kilometrów poszedł, bo przecież nie warto było czekać na jakiś miejski autobus, który dowoził szanowne społeczeństwo na łono natury, najbliższe.
Ścisk nad jeziorem był ogromniasty, bo to akwen najbliżej miasta położony. Ci, którzy autem dysponowali mieli o niebo lepiej. Pojechali pare kilometrów dalej i już bardziej ekskluzywnie
i elegancko było. Piękny las, mniej ludzi, czysta plaża, knajpka pod bokiem. Ot jak to na tamtejszych prominentów przystało. Dzisiaj upałów nie znoszę. Uciekam w cień i szukam chłodku. Najlepiej wykopałabym sobie lisią norę i tam przeczekała te gorące dni.
Coś chyba ze mną nie tak, skoro w taką piekielna pogodę wzięłam się za świeczniki. Poproszono mnie o podobny zestaw świeczników, jakie robiłam już kiedyś Świeczniki.
Przyznam, że zrelaksowałam się przy ich tworzeniu, odrywając się od słoików, ogórków, fasolki i innych przetworów.
Myślę sobie, że te świeczniki mogę śmiało zgłosić do zabawy Reni.
Jak mówią lepiej późno, niż wcale.
No cóż, lato, latem, ale i do jesieni i długich wieczorów trzeba też się przygotować.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie . Uważajcie na siebie.
Jeszcze czas gorącego lata nie minął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.