Witajcie moi drodzy.
Ten post miał powstać wczoraj, jednak rodzinka namówiła mnie na wieczór z kabaretem Neonówka, który właśnie wczoraj występował w moim mieście. Żal było mi trochę wieczornych godzin, ale co tam. W końcu trzeba się czasem rozerwać, odstresować i zrelaksować. Osobiście nie powiem, żeby kabarety były sztuką moich marzeń, ale od czasu do czasu i to w takim mistrzowskim wykonaniu, to czemu nie. Ostatni post w tym miesiącu, jeśli zdążę, koniecznie musi być poświęcony 25 lekcji decoupage, gdzie dziewczyny zaproponowały nam paseczki. Pomyślałam łatwizna.
Kiedy jednak przyszło mi się za nie zabrać, okazało się, że mam ochotę na paski z opóźniaczem. Wszystko dobrze, lecz okazało się , że to nie takie proste. Muszę koniecznie poćwiczyć, bo chyba po prostu trzeba nabrać wprawy i doświadczenia, ale ta wersja paseczków bardzo mi odpowiada.
Nie powstało żadne wielkie dzieło, ale jak to u mnie, doniczek nigdy nie jest za dużo.
Oczywiście doniczka jest w jedynie słusznym niebieskim kolorze
i wędruje do mojej kuchni.
Posadzę w niej jakieś ziółka, a póki co spoczywa w niej Grudnik.
Doniczka wędruje również do żabki u Reni, która taki właśnie paseczkowy temat nam zadała w tej
To wszystko na dzisiaj. Spotykamy się już wkrótce z tematem karteczek.
Miłej niedzieli wszystkim życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.