Witam wszystkich serdecznie.
Dawno już nie pisałam o moim ogrodzie, a przecież w tytule bloga jest My Garden. Tak się porobiło, że większość postów dotyczy tego, co robię wtedy, kiedy nie zajmuję się ogrodem. Mimo wszystko wiekszość czasu spędzam na powietrzu, ciesząc się, że mam taką kolorowa odskocznię, gdzie znikają wszystkie problemy, gdzie panuje wyjątkowa harmonia i spokój. O tej porze roku ogród zamienił się w prawdziwy busz roślinności. Wszystko pięknie rośnie i kwitnie za sprawą deszczu, który co kilka dni popaduje. Na szczęście zwykle pada wieczorem lub w nocy. Ogród każdego tygodnia, by nie powiedzieć każdego dnia się zmienia. Jedne kwiaty przekwitają, inne budzą sie do zycia. Lipiec minął błyskawicznie i tylko zdjęcia ukazują jak było w minionym miesiącu. Zapraszam Was więc do mojego lipcowego ogrodu. Rozsiądźcie sie wygodnie, przymknijcie oczy i wyobraźcie sobie zapachy, które roztaczają się wokół Was.
W lipcu wciąż kwitły róże i chociaż niektóre przestały, to nadal jest ich sporo.
Cubana kwitnie nieustająco od czerwca do późnej jesieni.
Biała szałwia już przekwitła, ale ścięłam ją i ponownie wypuszcza kwiaty.
Floksy wiechowate uwielbiam za zapach. Teraz i w domu on dominuje.
W każdym zakątku ogrodu bujnie rosną Dalie. Nie mogę doszukać się moich ulubionych różowych wielkokwiatowych. Chyba je komuś oddałam przez pomyłkę.
Lilie kończą już swoją wegetację, jednak jeszcze tu i ówdzie cieszą oczy.
Cynie w tym roku są przepiękne. Duże i pełne kwiaty idealnie wkomponowały się na rabatach, gdzie wcześniej rosły tulipany.
Begonie zdominowały cieniste zakatki ogrodu. Sadzę je w donicach. Można wtedy dowolnie komponować krajobraz i stawiać donice, gdzie tylko nam pasują.
Anabel w pełnym rozkwicie.
A Pinky Winky dopiero startuje.
Wyjątkowo dużo motyli pojawia się na kwiatach Liatry i Jeżówki
Całe szczęście, że są, bo Budleja w tym roku wymarzła i bałam się, że nie będzie motyli, a przecież ogród bez motyli..... nie wyobrażam sobie.
Płożący powojnik świetnie rośnie na żwirowym podłożu, oplatając stary korzeń przywieziony kiedyś z lasu.
Jak jest ogród to muszą być też owoce. Plony w tym roku są olbrzymie i to jest to, czym zajmuję się obecnie w domu. Czas na robótki jest więc znacznie ograniczony.
Wczorajszy zbiór. Tylko tyle, bo więcej nie da się przerobić jednego dnia. Na drzewie pozostało masakrycznie dużo owoców.
Zmykam więc do moich przetworów. Wam życzę cieplutkich dni pełnych słońca.
Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze pod moimi postami.
Wspaniałe dalie, floksy, jezówki, bo o nich marzę, u mnie tez Budleja nie odbiła, pewnie przemarzła jak twierdzisz, a ja nagadałam mojemu M,że za mocno przyciął. Ile owoców, pozazdrościc:))
OdpowiedzUsuńJakby co chętnie przyjadę na staż jako pomocnik ogrodniczki ;-)
OdpowiedzUsuńMoże się czegoś nauczę :-)
Pozdrawiam cieplutko.