Znowu długo mnie nie było. To znaczy byłam z Wami, zaglądałam wieczorami na Wasze blogi i podziwiałam co tam tworzycie, tylko czasu i weny do pisania brakowało, a to za sprawą przeciągającego się remontu. Na całe szczęście widać już koniec moich zmagań z wszelkiej maści fachowcami. Pozostało jeszcze trochę prac porządkowych i dekoracyjnych. Wiecie sami, tu jakiś wazonik, tam jakiś pierdułek, firaneczki, koroneczki i takie tam. Sama radość. Dla odprężenia i złapania drugiego oddechu pojechałam dzisiaj do ogródka popracować trochę, bo czas najwyższy było wziąć się za porządki. Pojechałam i co? Rany, toż wiosna już na dobre zagościła i kwiecia coraz więcej pieści oczy. Moje krokusiki rozpanoszyły się po ogrodzie kwitnąc przecudnie, a te posadzone jesienią w wielu miejscach tworzą radosne plamki, rozświetlając smutne jeszcze o tej porze miejsca.
Bardzo lubię sadzić krokusy w otoczeniu innych roślin zimozielonych i na wrzosowisku. Tworzą ładne uzupełnienie kolorystyczne. Te posadzone kilka lat temu dość mocno się rozrosły i chyba będę musiała je wykopać i porozsadzać, by miały więcej miejsca.
Posadzone po kilka cebul w różnych zakątkach ogrodu też już pięknie wyglądają.
Zachwycająco rozkwitły wrzośce, tworząc kobierzec w odcieniach różu.
Pojawiły się też moje ulubione niebieskie kwiatuszki. Tylko mam problem z ich nazwaniem i choć rosną tu od kilku lat wciąż zapominam jak się nazywają. Wiem, że skleroza to moja siostra rodzona, ale jakoś nie potrafię zapamiętać ich nazwy. Pomożecie kochani?
Sami powiedzcie i jak tu nie kochać wiosny, kiedy darzy nas takimi pięknościami. Nic nie liczy się wtedy tak bardzo. Wszystkie problemy i smutki odchodzą w zapomnienie, kiedy możemy podziwiać taką naturę, kolorową, radosną, pachnącą. Pozostaje nam ciszyć się nią i oczekiwać na kolejne odsłony. Pozdrawiam Was cieplutko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.