Witajcie kochani.
Ponieważ na dworze okrutnie zimno i deszcz ze śniegiem pada przez calutki dzień i do ogrodu wyjść nie można, postanowiłam troszkę tu pobyć z Wami. Przeglądałam to co świątecznego tworzycie i doszłam do wniosku, że strasznie utalentowane dziewczyny z Was. Pisanki i inne jajeczka robicie wyśmienicie
a wszelkie rękodzieła są mistrzowskiego wykonania. Oczywiście najwięcej jest chyba karteczek, o których wykonaniu nie mam zielonego pojęcia i póki co podziwiać tylko mogę i wydawać głosy zachwytu, och i ach jakie piękne. Zazdroszczę Wam pomysłów
i kreatywności. Czy kiedykolwiek spróbuję swoich sił z takim cudami to czas pokaże. Jak na razie skupiam się na renowacji wszelkiego rodzaju staroci i rzeczy dotychczas bezużytecznych. Tym razem padło na spory kosz wiklinowy, który onegdaj dostałam wypełniony łakociami, sama już nie pamiętam kto był jego darczyńcą. Sam kosz przeleżał swoje w piwniczce, a ponieważ podobał mi się jego kształt, czekał na swoją kolej, by trochę świeżości mu dodać. Po dokładnych oględzinach i głębokim pomyślunku co i jak powinnam zrobić z zapałem zabrałam się za malowanie i to chyba trzykrotne, bo wiadomo, malowanie wikliny jest dość żmudną pracą i czasochłonną. Kiedy był już biały
i bielszy poszperałam po swoich przydasiach , pozbierałam kilka drobiazgów i jakoś takoś udekorowałam. Jako, że święta tuż tuż
i kosze są na topie, zrobię z niego dekoracje, tyle tylko,że jajami go nie zapełnię, bo chyba kopa jaj byłaby za mało. Popatrzcie sobie kochaniutkie na mój stary - nowy koszyk.
Jak zwykle przydają się zasuszone kwiatostany traw i każdy kawałeczek szmatki. Jestem zadowolona z wyniku. A Wy co myślicie? Pozdrawiam Was bardzo ciepło i życzę słońca
i ciepełka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.