Witam Was serdecznie.
Chyba ta piękna złota polska jesień już do nas nie powróci. Była, ale krótko i nie zdążymy nacieszyć się jej urokami, bo wciąż zimno, buro i ponuro. Całe szczęście, że podczas jej krótkiego pobytu zdążyłam troszkę popracować w ogrodzie, choć mam jeszcze kilka prac, które muszę poczynić. Mam nadzieje, że jeszcze zdążę przed nadejściem mrozów. Obiecałam Wam w ostatnim poście, że pokażę kilka fotek mojego jesiennego ogródka więc zapraszam. Zdjęcia zrobione kilka dni temu w ładną słoneczną pogodę.
Powojnik Tangucki wciąż kwitnie, choć widać już kres jego kwitnienia. Cieszy jednak urokliwymi puszkami.
Róże , ach te róże niezastąpione, kwitną na przekór pogodzie.
Są światełkiem wśród panującej wszędzie szarej, przytłumionej zieleni.
Jałowce obsypały się deszczem czerwonych owoców.
Bujnie kwitną marcinki i wszędobylskie rudbekie.
Nieśmiało gdzieś w gęstwinie liści próbuje zakwitnąć ponownie Tawuła.
A Przegorzan aż prosi się o ścięcie. Takie pąki wykorzystuję do bożonarodzeniowych dekoracji, suszę i spryskuję złotym lub srebrnym sprayem.
Jest jednak bardzo kolorowo. Złoto, czerwień i opadające liście brzozy dodają ogrodowi swoistego klimatu.
A w domu rozgościły się dwa małe łobuziaki. Póki co są jeszcze
u mnie, ale już niebawem wywędrują do nowych właścicielek.
Rozbawiły się na całego. Dorwały się do moich pomponów
Za ich sprawą w domu zrobiło się wesoło. Choć nie są idealne, mnie się podobają i nawet jestem z nich zadowolona.
Nie będę więcej przynudzać , a i weny do pisania dziś mi brakuje więc mówię Wam do zaśki. Chyba rurek muszę nakręcić więcej, bo kociaki maja wzięcie. Do dzieła więc zmykam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.