31 maja 2016

Marchewkowy maj

Witajcie kochani. Nie będę pisać o pogodzie, bo wszyscy wiecie jak jest. Taka pora, że czasu na robótkowanie malutko i tylko wieczorami, jeśli sił starcza można oddać się swoim pasjom, chociaż dobrze wiecie, że moją największą pasją jest  ogród, 
w którym obecnie siedzę całymi dniami. Zrobiło się przepięknie, 
a to dopiero początek. Przyznam, że wracając wieczorem do domu, jestem z lekka "padnięta" i nie zawsze mam ochotę na rękodzieło, dlatego tak mało się dzieje w tym temacie. Ciekawa jestem, czy Wy też tak macie. Jestem jednak uparta okrutnie i nie mogłam sobie odpuścic żadnej zabawy. Przecież nie zdezerteruję.Tak mi się skojarzył skrót, który gdzieś widziałam u dziewczyn na blogu. CK Dezerterzy. Poniekąd świetny film. Skoro się zobowiązałam, to choćby nie wiem co, choćby gromy z nieba, choćby ściany... muszę dotrzymać słowa.  Prawie rzutem na taśmę udało mi się skończyć pracę na Cykliczne Kolorki u Danusi.   Nie wiedziałam co tu wymyślić, by rzecz była przydatna. Kolorki jakoś nie moje i nijak mi nic nie pasowało. Pomyślałam więc, że skoro ostatnimi czasy, dziewczyny zaopatrzyły mnie w różności karteczkowe, to najlepiej będzie jak zrobię kartkę na jakąś okoliczność. Wykorzystałam ociupinkę dobroci od dziewczyn i powstała marchewkowa kartka.


Wybrałam zestaw marchewkowy z połączeniem zieleni i bieli. Zdecydowanie łatwiej zrobić kwiatki prawda? 
Wiem, wiem poszłam na łatwiznę.

Tak chyba też można popatrzeć.


A i te paseczki zwijane strasznie mnie kręcą. Powolutku zgłębiam tajniki quillingu. Żeby tak trochę więcej czasu było.


Sam kolor marchewkowy mi nie leży, no może w kwiatach, chociaż i tych nie mam  za wiele.
Za to marchewkę uwielbiam w każdej postaci. Na surowo, gotowaną, tartą, w całości,  a i  zupka  krem marchewkowy często w moim menu gości. Ups. Rymik wyszedł niezamierzony.

To jeszcze banerek i chyba dwa banerki, bo na koniec zostawiłam to coś z marchewki.



Uwaga tylko nie spadnijcie z krzeseł. Natapirowała się jedna okrutnie , albo kołtuny jej się porobiły na głowie, ale damę wielką udaje. Kapelusz z melona, spódniczka z sałaty, za to jej najważniejszy atrybut z młodej cebulki ze szczypiorkiem. 


Niech wiec odleci na tej miotle i spróbuje nakarmić Stefanię, może się biedna Stefcia nie udławi. 
Pozdrawiam Was cieplutko z upalnego i suchego Pomorza.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkim zaglądającym i zostawiajacym komentarze, serdecznie dziękuję za odwiedziny i odrobinę uwagi.