29 kwietnia 2015

Mega prezenty.

Witajcie wszystkie pracowite dziewczyny.
       Tak właściwie to nie miałam zamiaru dziś siadać do pisania, chociaż w planach mam post typowo ogrodniczy. Zimno dziś było na Pomorzu okrutnie, gdyż wietrzysko 
z północy wiało niemiłosiernie, ale jednak pojechałam do ogrodu. Widoczki kolorowych kwiatów rekompensowały odczucie chłodu. Patrząc na te cudeńka, którym zimno nie straszne, jakoś cieplej na sercu się robiło. Wzięłam się więc za robotę i skutkiem tego gnacików nie czuję, a raczej czuję każdą z osobna. Do domku wróciłam dość późna porą. Kiedy delektowałam się gorąca kawusią zadzwoniła sąsiadka.
 I co? Przyniosła mi odebrane od listonosza paczuszki. O kurcze, pomyślałam, przecież nic nie zamawiałam. Ciekawska jestem więc szybko zabrałam się za rozrywanie opakowania z pierwszej paczki. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie wyróżnienie. Jadziu jesteś wielka. Zobaczcie co Jadziulka mi przysłała. Tylko ona potrafi takie cudeńka wytworzyć. Kto nie zna niech sam zobaczy TUTAJ.







Kiedy Jadzia opisywała ten album w swoim poście, pomyślałam, że fajnie by było mieć taki. Dużo podróżuję więc byłby idealny na krótkie wpisy z miejsc gdzie byłam. Jak pomyślałam tak się stało i nie podejrzewam Jadzi o jakieś czary mary, ale znakomicie odgadła moje myśli. Dziękuję Jadziu z całego serca. 

Cała uchachana ze szczęścia otwieram druga paczuszkę. Nadawca? Gosia, Małgosia z bloga  pasjonatymalgorzaty. Gosię szanuję bardzo i wciąż nie mogę wyjść z zachwytu gdy czytam jej posty. Ma fantastyczny sposób wyrażania siebie i własnych myśli. To jednak nie wszystko, gdyż jest strasznie zapracowaną kobitką i wciąż wytwarza jakieś cuda.  Gosia łaskawie obdarowała mnie swoim eksportowym produktem, który wychodzi już jej rewelacyjnie. Nie tylko tym zresztą. Postarała się też, by nie zabrakło mi serwetek do nauki decu. Wciąż się uczę więc taka gromada serwetek na pewno się przyda, A żeby było milej to do tego kawusia i coś słodkiego. Gosiu i Tobie strasznie dziękuję. Oto co Gosia mi przysłała.


Karteczka z podziękowaniem za udział w Candy jest urocza 
i widzę, że jeszcze ciut i Gosia wykasuje wszystkie scraperki.






Sztandarowy produkt Gosi. Świecznik przecudnej urody 
z papierowej wikliny z bukietem róż z zimnej porcelany. Gosiu jest śliczny. Bardzo Ci dziękuję kochana. 

Jak widać jestem szczęściarą. Z takim pozytywnym nastawieniem kończę dzisiejszy bardzo udany dzień. Pozdrawiam Was cieplutko i do nastepnego posta. 



24 kwietnia 2015

Ćwiczeń decu ciąg dalszy.

Czas nastał piękny, wiosenny i ciepły więc całe dnie spędzam 
w ogrodzie relaksując się przy pielęgnowaniu roślin. Pewnie Wy też macie tak samo. Trzeba rozkoszować się panującą aurą, gdyż nigdy nie wiadomo jak długo potrwa. Teraz nastał mój czas, czas na przebywanie na łonie natury, we własnym ogrodzie, 
w lasach i miejscach szczególnie pięknych. Wieczorami jednak, tak dla oderwania się od zwykłych domowych zajęć, wyszukuję sobie drobne prace, które umilają czas. W ostatnich dniach postanowiłam upiększyć parę wieszaków ubraniowych. Wiecie, takie zwyczajne, drewniane, zniszczone zębem czasu. Posłużą gościom do wieszania swojej garderoby. Niestety nie zrobiłam zdjęć przed pomalowaniem ich, ale chyba nie muszę. Każda 
z Was zna te wieszaki. Moje są kolejną próbą w technice decu. jak wyszło same popatrzcie. 
Pierwszy z motywem różanym, w kolorach łososiowo różowych. Wzór z serwetki, którą "podprowadziłam" z jakiegoś rodzinnego przyjęcia. 





Drugi wieszak w kolorach szarości, bardziej stonowany, idealnie wpisał się do nowego przedpokoju. 




Tym razem nie mogłam się oprzeć przecierkom. 


To tyle o wieszaczkach. 
 W kuchni przybył mi tez troszkę zmieniony, od dawna używany koszyczek wiklinowy. Pomalowałam go tradycyjnie na biało, 
a w środek wkleiłam kawałek tekturki z motywem niebieskiej róży, który widziałyście na zegarze TUTAJ. Znalazłam w skarbach robioną ręcznie przez moją prababcię koroneczkę, którą naszyłam po obwodzie koszyczka i dodałam jeszcze różę 
w podobnych kolorkach. Koszyk spełnia rolę użytkową i cieszy oko każdego dnia. 





Zmykam pooglądać jeszcze Wasze dzieła, bo ciekawa jestem co takiego nowego poczyniłyście. Pozdrawiam cieplutko wszystkie pracowite dziewczyny i chłopaków też. 





18 kwietnia 2015

A miało być tak pięknie..

Już witałam się z wiosną, już cieszyłam się słoneczkiem i ciepłą pogodą, która sprzyjała pracom w ogrodzie, a tu niemiła niespodzianka. Od kilku dni jest zimno, mokro i wieje silny, okropnie zimny wiatr. Brrr. Prace w ogrodzie stanęły i znowu trzeba przeczekać niesprzyjającą aurę. W nocy temperatura spada do 2-3 stopni. Wczoraj jednak pojechałam na krótko do ogrodu, podlać posiane i spragnione wody roślinki. Pod moją nieobecność rozkwitło wiele kwiatów, pokazały się pąki na krzewach i drzewach. Widać, że przyroda nie śpi i wszystko dookoła rozkwita. 
Zawilce pysznią się, pokrywając coraz większą przestrzeń pod krzewami jałowców.





Niektóre gatunki narcyzy są już w pełni kwitnienia.





Kolorowe dywany pierwiosnków zachwycają swą delikatnością a onętki wdzięcznie im wtórują. 



Rozkwitły też niezastąpione szafirki



Ku mojej radości pokazał się tez kilka tulipanów botanicznych, do których nie mam szczęścia. Sadzone każdego roku są przysmakiem nornic, które nagminnie odwiedzają ogród w poszukiwaniu smacznej przekąski.

Inne gatunki tulipanów tez juz śmiało sobie poczynają, wychylając główki z rozety liści.


Kwitnie niestrudzony barwinek



a ostróżka zapowiada, że pokaże mnóstwo kwiecia.


Spacerując tak z aparatem zauważyłam niespodziankę. Na skraju ogrodu pojawił się "dziwny" Narcyz. Myślę sobie....jakieś dziwne ma liście. Sami zobaczcie....cóż to za gatunek?  Ot zagadka dla Was. 


Piwonie również chcą już do światła. Nie mogę się ich doczekać. Te mają fantastyczny karminowy kolor.


Nawet na pryzmie kompostowej pojawił się gość w postaci kępki czyśćca wełnistego.


Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie przejmujące zimno. Wiatr wdzierał się nachalnie w każdy fragment nieosłoniętego ciała. Było bardzo nieprzyjemnie, aż w końcu ku mojej rozpaczy zaczął padać grad.




Ten skutecznie sprawił, że w pośpiechu wróciłam do ciepłego domku, trochę zła, że pogoda wciąż nas nie rozpieszcza. Wam życzę mimo wszystko ciepełka i to nie tylko w domu, lecz w sercach również.












16 kwietnia 2015

Zachwycająca i maleńka.

Nareszcie po długim okresie oczekiwania na wiosnę, po długim czasie zimnych, wietrznych dni pojawiło się ciepło i słońce, 
a wraz z nim ochota na moje  ulubione zajęcia,  prace 
w ogrodzie. Mogłam wreszcie cały dzień i to nie jeden, spędzić na świeżym powietrzu, Rozkoszować się widokiem budzącej się do życia przyrody. Dokładnie obejrzałam każdy kwiatek, każdą roślinkę i z wszystkimi przywitałam się z wielką radością. Sami wiecie ile piękności zaczyna pojawiać się w ogrodach. Kuszą swoimi kształtami, zapachem, różnorodnością barw. Krokusy, hiacynty, sasanki, narcyze, szafirki, tulipany i cała gama wiosennych piękności. Wszyscy je znamy i kochamy, bo są oznaką budzącego się życia. W moim ogrodzie też jest sporo tych kwiatów, jednak dziś oko moje zatrzymało się na dłużej na kępie pszylaszczek. Z dziecinnych lat pamiętam spacery do lasu 
i śliczne bukieciki niebieskich pszylaszczek zebrane własnoręcznie. To były czasy. Dzisiaj te niepozorne kwiatki są pod ochroną od 2004 roku i jedynie formy hodowlane, niejednokrotnie piękniejsze, możemy uprawiać w ogrodach. Moje pszylaszczki wiele lat temu sprowadziłam właśnie z lasu, wykopując niewielką kępkę wraz z korzeniami. Trudno się przyjmowały, ale w końcu się udało.






Te niepozorne, dorastające do 15 cm kwiatki, kwitną od marca do początku maja, jeszcze przed  ukazaniem się liści. Są to rośliny cienia i półcienia. Znakomicie więc nadają sie do sadzenia w ciemnych miejscach ogrodu, pod drzewami 
i krzewami, w północnych jego częściach i tam gdzie inne rośliny sobie nie radzą. Przylaszczka lubi ziemię dość próchniczą i wapienną. Pierwszy raz posadziłam pszylaszczkę w dość kwaśnej ziemi i nie miałam pojęcia dlaczego była taka słaba. Lubi tez sporo wilgoci. Gdy jest sucho po prostu ginie. Zadbajmy więc o stanowisko wilgotne lub podlewjmy ją obficie. Nasza pszylaszczka chętnie rośnie na jednym miejscu i jak już się zadomowi, odwdzięczy się pięknym kwitnieniem. Nie lubi przesadzania.Obraża się i trudno się przyjmuje i trzeba poczekać by znowu zechciała pokazać nam swoje kwiaty. Taka uparciucha. W szkółkach można znaleźć pszylaszki o białych 
i różowych kwiatach, a nawet pełnych. Są wciąż rzadkością 
a cena za niewielką sadzonkę jest dość wysoka. W Japonii hoduje się nowe odmiany pszylaszczki o różnych kolorach kwiatów, ale cena ich na targach jest kosmiczna. Chcialibyście mieć takie zestawienie w swoich ogrodach? Czyż nie są piękne? A może macie już te piękności?























                                                                        żródło
Mnie zainspirowało to zdjęcie i postanowiłam, mimo ceny, zakupić kilka kolorowych odmian. Będzie cudnie. 
Pozdrawiam Was cieplutko i wiosennie.